Halszka Lehman - zdjęcie

Halszka Lehman

8,7 / 10

225 oddanych głosów

Wiek: 37 lat

Aktorka. Współpracuje z Teatrem im. Juliusza Osterwy w Lublinie.
Spektakle z udziałem tego aktora:

Dobrze ułożony młodzieniec

Dramat

Inspirowany międzywojenną historią łodzianina Eugeniusza Steinbarta spektakl porusza na wskroś współczesny temat nienormatywności płciowej i jej społecznego odbioru.
Jest opowieścią o próbie ucieczki z opresyjnego systemu społecznego, w którym role są określone sztywno i narzucone raz na zawsze; historią niezgody wobec bezradności, bierności i postępowania wbrew sobie; wyrazem buntu przeciwko życiu w roli kobiety, kiedy się kobietą nie jest; manifestem odwagi do życia na własnych warunkach – bez binarnych podziałów, kategorii i wlewania ciał w foremki.

Spektakl odwołuje się do wydarzeń towarzyszących toczącemu się w latach 1938-1939 przed sądem okręgowym w Łodzi procesowi „młodej kobiety wyglądającej zupełnie jak mężczyzna”*.
Jak donosi „Ilustrowana Republika” z 6 stycznia 1939 roku: „kobieta udawała mężczyznę (…) nie tylko rzecby można — na optykę, ale również wobec władz stanu cywilnego. Ożeniła się (…), meldując się jako mężczyzna wobec kapłana, a ożeniwszy się — została nawet «ojcem» i zameldowała dziecko zrodzone z swej «żony» za swoje”.
W tym samym artykule z „Ilustrowanej Republiki” czytamy: „już na kilka lat wcześniej «Eugeniusz» Steinbart, desperat, który z wysokości trzeciego piętra jednego z domów przy ul. Nawrot rzucił się na bruk, odniósł złamanie kręgosłupa i dopiero w karetce pogotowia okazał się kobietą — zwrócił na siebie uwagę władz”.
„W jakim celu Sztajnbartówna przedzierzgnęła się w mężczyznę nie stwierdzono”. Wiadomo natomiast, że w momencie targnięcia się na swoje życie w roku 1935 mężczyzna ten był bezdomny, cieszył się opinią dobrze ułożonego młodzieńca, miał narzeczoną, a przyszłą żonę Czesławę Zaleśną poznał właśnie w szpitalnym oddziale kobiecym, w którym dochodził do zdrowia.

Eugeniusz Steinbart identyfikował się jako mężczyzna, jako narzeczony i mąż wchodził w relacje romantyczne, jako ojciec wychowywał córkę. Po załamaniu nerwowym i próbie samobójczej jeszcze się w swojej identyfikacji umocnił. W czasach, kiedy osoby transpłciowe nie miały kulturowej reprezentacji, a społeczność nie wypracowała jeszcze języka, który by tę reprezentację sankcjonował, Eugeniusz Steinbart w dokumentach i relacjach medialnych znajdował informacje o sobie sprzeczne z tym, kim był naprawdę. Jego męska tożsamość w świetle prawa i w oczach społeczeństwa była fałszerstwem, jego próby wyrażania siebie były karane.
Za posługiwanie się dowodem tożsamości swojego kuzyna i poświadczenie nieprawdy w styczniu 1939 roku został skazany na 8 miesięcy więzienia. We wrześniu 1939 roku wybuchła wojna.
Co działo się dalej z Eugeniuszem? W jakiej roli płciowej postanowił kontynuować życie? W jakim ciele odnalazłby się dziś? W jakim kraju? W jakim mieście? Czy w Łodzi?

To tutaj przy ulicy Częstochowskiej mieścił się zakład produkujący protezy prącia. To w Łodzi Anna Grodzka, kiedy była posłanką, chciała utworzyć centrum dla dzieci i młodzieży cierpiących z powodu dysforii płciowej, gdzie mogłyby otrzymać wsparcie lekarzy, psychiatrów, psychologów i seksuologów, uzyskać diagnozę i szybką pomoc. To łódzki szpital im. Barlickiego był w latach 90. jedynym w kraju i jednym z dwóch w Europie Wschodniej, gdzie przeprowadzano operacje uzgodnienia płci, a później – wykonywano ich najwięcej. Może to w Łodzi te procedury znowu będą całkowicie bezpłatne?

*cytaty pochodzą z międzywojennej prasy, zachowujemy oryginalną pisownię

Szczegóły

My, psy

Dla dzieci

Na nieczynnym wysypisku śmieci na skraju miasta mieszka sfora bezdomnych psów. Dowodzi nią Czarny – młody, agresywny, niechętny ludziom. Każdy z psów ma własną historię, smutną i gorzką. Mała naiwna Kropka została przez człowieka porzucona, jamniczka Rasowa, po śmierci swojego pana, zapomniana w pustym mieszkaniu przez jego rodzinę, stary cyrkowy pies Cichy nie ma już więcej siły bawić publiczności, a trzymający fason pies-inteligent Mądrala udaje, że wszystko jest ok. Dawno pogodził się ze swoim losem stary pies Kulawy, nikomu nie ufa Ładna, a duży i łagodny Wierny wciąż czeka na „swojego Człowieka”. Lecz zamiast się smucić i zamartwiać, psy próbują nadal żyć i z życia się cieszyć. Bo taka już jest psia natura: radosna i optymistyczna! Wkrótce do sfory dołącza Kot, uroczy kłamca i sybaryta, przyzwyczajony do życia „na poziomie”. Historia jego upadku tylko potwierdza fakt, że biednym i bezdomnym może zostać każdy, bez względu na status społeczny. Nad głowami porzuconych zwierząt zbierają się chmury: niedługo wysypisko zostanie zlikwidowane, a na jego miejscu powstanie nowe osiedle. Co się stanie z naszymi bohaterami, czy poradzą sobie bez pomocy człowieka?

Opowiadając o psach chcę rozmawiać z dziećmi o bezdomności i wykluczeniu, o tych, którym się „nie udało”. Czy jesteście pewni, że nic podobnego Was w życiu nie spotka? Mam nadzieję, że dzięki mojej sztuce zostanie uratowany chociaż jeden pies czy kot. A dzięki niemu Wy – ludzie. Żeby uratować świat, nic więcej nie trzeba.
Henio Pies

Sztuka „My, psy" jest pierwszym utworem scenicznym napisanym przez Henia Psa, wybitnego artystę estradowego, tenora dramatycznego, jednego z najprzystojniejszych kundli średniego pokolenia. Warszawiak z pochodzenia, z Teatrem Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi Henio Pies związany jest od pięciu sezonów. Zagrał w trzech przedstawieniach. Wielokrotnie wyróżniany – za rolę Psa Jipa w spektaklu Doktor Dolittle i przyjaciele otrzymał m.in. Nagrodę im. Psa Kazimierza Dejmka oraz „Złotą Parówkę”. Z powodzeniem kieruje ogródkiem przy Teatrze Nowym (od strony ulicy Zachodniej). Przykładny mąż i ojciec. To Alfowi (syn) wkrótce zamierza przekazać swoje role sceniczne (Kończę z aktorstwem. Od kiedy moje powieści „Lato w Zagaju” i „Czapka Admirała Yamamoto” odniosły tak wielki sukces, musiałem zdecydować, co dalej. I cóż, mam nadzieję, że fani mego aktorstwa wybaczą, ale zamierzam całkowicie poświęcić się literaturze). Mieszka ze swoimi gospodarzami – pianistką Leną Ledoff i aktorem Przemysławem Dąbrowskim we wsi Zagaj na granicy Wielkopolski i Łódzkiego.

Szczegóły

Ludowa historia Polski

Dramat

Historia Polski, jaką znamy, nie jest historią wszystkich. Historia Polski jaką znamy jest historią elit. Każdy zasługuje na należne mu miejsce w zapisie przeszłości tak, jak każdy zasługuje na swoje miejsce w przyszłości, która dopiero nadejdzie.

Idąc za ideą Leszczyńskiego proponujemy krytyczne spojrzenie na historię Polski jako historię wielkiego folwarku zbudowanego na wyzysku, dla korzyści tych najbardziej uprzywilejowanych, od handlu niewolnikami w państwie Mieszka I począwszy, na bezwzględnej transformacji ustrojowej 1989 roku kończąc. To, co sądzimy o historii ziem, na których przyszło nam żyć, wymaga radykalnej, krytycznej rewizji. Nie zaprojektujemy przyszłości nie uporawszy się wcześniej z bolesną, pełną sprzeczności przeszłością.

Perspektywę zaproponowaną w Ludowej historii Polski traktujemy jako historię niedokończonej emancypacji. Jako spojrzenie w przeszłość pozwalające nam dostrzec zarys rewolucji kształtującej się na naszych oczach. Znajdujemy się w momencie przełomowym. Od 1990 roku nigdy tak wielu młodych ludzi nie deklarowało się po lewej stronie politycznego spektrum, jak dzisiaj.

Leszczyński jako historyk czyni tutaj ważny krok, kolejny należy do ludzi z pola sztuki. Dlatego na spojrzeniu historycznym nie chcielibyśmy poprzestać. W takim wypadku wystarczyłoby przeczytać książkę. Nie wiemy, czy teatr ma narzędzia mogące pomóc w projektowaniu realnych rozwiązań politycznych i systemowych. Na pewno jednak ma narzędzia pozwalające podzielić się marzeniem o lepszym jutrze, fantazją o sprawiedliwym świecie, snem o równości. Uważamy, że to było, jest i zawsze będzie zadaniem żywego, zaangażowanego teatru. Dawać nadzieję na to, że sen w końcu stanie się rzeczywistością.

Należy myśleć o tworzeniu sojuszy, o tworzeniu wspólnego frontu walki o realną zmianę społeczną. Żebyśmy, parafrazując słowa Andrzeja Ledera, nie przespali kolejnej rewolucji. Ludowa historia Polski może być zapalnikiem do takiej rozmowy. A, jak mówił Bernard Marie-Koltes, nie ma rozmowy o sztuce bez rozmowy o wykluczeniu.

Szczegóły

Kocha, nie kocha

Komedia

Lata dwudzieste w historii Europy – dzisiaj, sto lat temu, dwieście – to zawsze był trudny czas. Co człowiek miał sto lat temu do dyspozycji? Modlitwę, alkohol, przemoc. Dwieście lat temu można sobie było pogadać do strumienia. A dziś? Dziś jesteśmy zeroemisyjni, samowystarczalni i zrównoważeni. Kim my w ogóle jesteśmy? Co moglibyśmy zaoferować? Coś podnosimy, coś przenosimy. Coś poprawiamy. Fakt, że ruch jest najważniejszy: byle nie leżeć w łóżku, nie zaciągać rolet. Strumień nie stoi w miejscu. Koło młyńskie nigdy się nie zatrzymuje; porusza się nawet kamień.

Czy to jest moja droga? Trawa jest mokra i bujna. Fakt, że wzbiera we mnie ochota, by tarzać się w tej zielonej toni, żywić się wyłącznie zapachem. Fakt, że wszystko mnie pociąga i przejmuje drżeniem. Fakt, że postępuję z moim sercem jak z chorym dzieckiem i na wszystko mu pozwalam. Radość. Wstręt. Strach. Zaskoczenie. Złość. Kocha, czy nie kocha? Kocham, czy nie kocham? Kto? Kogo? Co? Czy z wzajemnością?

„Kocha, nie kocha” to czarna komedia o młodości, emocjach, uzależnieniach, kryzysie tożsamości, kryzysie relacji i kryzysie klimatycznym. To także opowieść o muzyce i jej interpretatorach; o dźwięku i ludzkim głosie – dzikim zwierzęciu, które trzeba okiełznać.

Spektakl zainspirowany cyklem pieśni Franciszka Schuberta do tekstów Wilhelma Müllera „Piękna Młynarka” przenosi widza w sielski krajobraz rzecznego młyna. Młody czeladnik trafia tu, podążając za strumieniem, by poznać Piękną Młynarzównę. Dwieście lat temu młyn jawił się jako idealna sceneria, by umieścić w niej akcję śpiewogry o miłości i namiętności. A dziś? Czy wartki nurt wody jest niewyczerpanym źródłem energii, czy raczej przekleństwem niepowstrzymanego żywiołu, który niszczy wszystko? Młynarczyk nie ten sam, co kiedyś, Młynarzówna inna. A może to tylko nam się śni?

Szczegóły

Wielki teatr świata

Dramat


Spektakl dla widzów od 16. lat


„Muzyczna farsa”, „niemoralny moralitet”, „złośliwa i przewrotna groteska”, „slapstickowy musical”, „misterium uliczne”, „propagandowy raj”, „niekończąca się parada wykonów”… Barokowy dramat religijny Pedra Calderóna de la Barki jest dziełem dalekim od religijnej powagi i moralnej jednoznaczności.

Autor, nie stroniąc od przewrotnego dowcipu, a nawet złośliwości, docieka głębszych sensów, sięgając po uniwersalny motyw teatru świata, w którym ludzie są tylko trybami ziemsko-niebiańskiej maszynerii; aktorami spektaklu „w dekoracjach, przy świetle, w kostiumie”, w którym role rozdaje Bóg. Dogmaty wiary i ludzkie cechy są tu alegorycznie ucieleśniane przez bohaterów.

Autos sacramentales miały ubarwiać obchody święta Bożego Ciała i wspierać ewangelizację niepiśmiennego ludu. Dziś powiedzielibyśmy o nich: wysokobudżetowe; zdobne kostiumy, dymy, ognie, rozbudowane mobilne scenografie, duchy, pioruny i wzburzone morza upodabniały widowiska do współczesnych koncertów gwiazd. Wszystko po to, by zadowolić głodny wrażeń tłum i jednocześnie edukować go, jak moralnie się prowadzić.

Jak interpretować je współcześnie? Co wspólnego ma teatr świata, organizowany według boskiego porządku, z teatrem kapitalistycznie nastawionym na zysk? Kto przydziela role i jaki mamy wpływ na scenariusz? Na ile różna jest wizja końca świata, płonącego w ogniu piekielnym, od tej w ogniu lasów Amazonii? Czy w staroświeckim obrazie zasad moralnych i magii teatru możemy jeszcze odnaleźć coś, co i nam, współczesnym i wątpiącym, mimo obiektywnych zagrożeń i ludzkich niedoskonałości – mogłoby pomóc cieszyć się życiem?

W interpretacji reżysera calderonowski Autor jest jak Jeff Bezos, Elon Musk czy Richard Branson: twórca imperium, na które w samozachwycie spogląda z góry – z Nieba, krawędzi kosmosu czy VSS Unity. Cezary Tomaszewski pozostaje daleki od nabożności, a jego podejście do sztuki jest wypełnione błyskotliwym humorem. Jak mówi: teatr nie jest świętą krową – ani narzędziem „odchamiania”, ani perorą z ambony.

Autorski program do spektaklu, a właściwie frapującą rozprawkę filozoficzną i historyczno-literacką, podlaną obficie absurdem i groteską, spisał Dominik Frosztęga. W programie także quiz, w którym nic nie można wygrać, a pytania są niepoprawne. Wszystko to bowiem – cały ten nasz żywot na ziemskim padole – obiecanki-cacanki. Role zostały rozdane. I „o grę idzie, nie o samo życie”.

Szczegóły

Kar nawał

Dramat

Tytuł „Kar nawał” narodził się z prostej gry słownej. To, co było zabawą, nagle zyskuje znamiona plagi. Życie w świecie pełnym szybkich zwrotów akcji sprawia, że śnimy o spodziewanych katastrofach, żeby się na nie przygotować. Staramy się nadążyć za korowodem coraz to nowych traum: śmierci na COVID, odbierania kobietom praw, stref wolnych od LGBT+, ludzi zamarzających w lasach na granicy, a od niedawna: ginących w wojnie w Ukrainie.

Nieustannie oswajamy rzeczywistość, w której – mimo wewnętrznego sprzeciwu – musimy nauczyć się żyć. Wspólnie wychodzimy na ulice. Pamiętamy pokojowe protesty, wypełnione muzyką i nadzieją. Pamiętamy te, na których krzyczeliśmy „wypie*dalać!”. Potrzeba bycia w tłumie, bycia razem w publicznej przestrzeni, towarzyszy nam od wieków. W średniowieczu karnawał był czasem wielkiej zabawy przed zbliżającym się postem. Dzisiaj granice sacrum i profanum uległy zamazaniu. Wielką zabawę od wielkiej rozróby dzieli jedno hasło nieopatrznie rzucone w tłum.

„Kar nawał” to danse macabre do transowej muzyki elektronicznej. Przez soczewkę czterech postaci i ich czterech perspektyw przygląda się sytuacjom utraty życia. Postaci wyjęte z karnawałowych korowodów czy obrazów Bruegela śpiewają covery największych przebojów i próbują bawić się w tym „świecie na opak”. „Kar nawał” to mierzenie się ze lękami dotyczącymi życia, śmierci i przemocy w świecie, który zagwarantować może jedynie wieczną niepewność. W świecie, który odkąd istnieje niesprawiedliwie kogoś więzi który deportuje który skazuje na śmierć który odbiera obywatelom poczucie sprawczości który zakazuje zgromadzeń który nie pozwala się bawić bawmy się!

Formuła duetu twórczego wyniknęła z potrzeby nazwania naszej współpracy, która wymyka się klasycznej kategoryzacji ról i podziałowi obowiązków towarzyszących procesowi powstawania spektaklu na poziomie konceptu, pracy z aktorem, tworzenia tekstu, decyzji estetycznych, zarządzania i organizacji. W polskich instytucjach teatralnych, w których spektakle są tworzone przez reżyserów_ki, duety twórcze mają szanse zaprezentowania nowej formy działania: kolektywnej pracy na wszystkich płaszczyznach, braku hierarchiczności, wymiany myśli skutkującej dziełem powstającym w nieustannym dialogu.
Taka formuła prowokuje też do zwrócenia uwagi na to, jak wielopłaszczyznowy jest teatr, w którym praca z aktorem, tekst, muzyka, kostium, projekcje i scenografia wzajemnie pracują jako jeden organizm. – Duet twórczy – tłumaczy Makowskx – oddaje sposób funkcjonowania autorów_ek, którzy w instytucji kultury, jaką jest teatr, chcą tworzyć sztukę w sposób niehierarchiczny.


W Kar nawale celowo ograniczamy do minimum zużycie plastiku i tworzyw sztucznych, z których produkowane są materiały scenograficzne i kostiumowe. W zgodzie z ideą less waste przetwarzamy elementy przeznaczone do utylizacji po spektaklach, które zeszły z afisza.

Spektakl realizowany w ramach projektu „Nowy i Młodzi”.

W spektaklu wykorzystywane jest światło stroboskopowe.

Szczegóły

Bracia Grimm dla dorosłych

Dramat

Spektakl inspirowany niezwykłym zbiorem baśni spisanych przez niemieckich pisarzy, braci Wilhelma i Jacoba Grimmów. Zbiór pierwszy raz opublikowany został ponad dwieście lat temu, od tamtej pory najbardziej znane opowieści stały się światowym kanonem literatury dla dzieci. Autorzy spektaklu sięgają po dwie genialne baśnie Grimmów – Dzieciątko Matki Boskiej i Wierny Jan. W obu pojawia się motyw jedenastu pokoi skrywających najrozmaitsze wspaniałości, które można do woli podziwiać. Tylko ostatnie, dwunaste ostatnie drzwi objęte są zakazem. Kto je odmyka, uchyla, zagląda i wchodzi czyni to na własną odpowiedzialność.

Szczegóły

Bracia Grimm dla dorosłych

Spektakl inspirowany niezwykłym zbiorem baśni spisanych przez niemieckich pisarzy, braci Wilhelma i Jacoba Grimmów. Zbiór pierwszy raz opublikowany został ponad dwieście lat temu, od tamtej pory najbardziej znane opowieści stały się światowym kanonem literatury dla dzieci. Autorzy spektaklu sięgają po dwie genialne baśnie Grimmów – Dzieciątko Matki Boskiej i Wierny Jan. W obu pojawia się motyw jedenastu pokoi skrywających najrozmaitsze wspaniałości, które można do woli podziwiać. Tylko ostatnie, dwunaste ostatnie drzwi objęte są zakazem. Kto je odmyka, uchyla, zagląda i wchodzi czyni to na własną odpowiedzialność

Szczegóły

Świętoszek

Komedia

"Świętoszek" Moliera swój rozgłos zawdzięcza walorom artystycznym, ale także skandalowi jaki wywołało w siedemnastowiecznej Francji wykpienie religijnej hipokryzji.

Remigiusz Brzyk sięga po "Świętoszka" i wraz z ekipą realizatorów oraz realizatorek spektaklu bada wywrotowy potencjał komedii Moliera. Autor sztuki toczył długie batalie o możliwość wystawiania utworu, a ich ślad odbił się na samej strukturze tekstu, rysunku poszczególnych postaci i intrydze. Wiadomo, że ostateczny tekst ukształtował się w 1669 roku, w wyniku przetargów i kompromisów; stąd liczne cięcia, po których zostały widoczne ślady, chropowatości czy zmiany tytułów. Z tej perspektywy "Świętoszek" stanowi niemal dokumentalny zapis walki o swoje własne, historyczne przetrwanie.

„I pomyśleć, że będziemy może wiedzieli kiedyś, co się dzieje na Marsie, a że nigdy nie będziemy znali pierwszych trzech aktów Tartufa tak, jak je grano w r. 1664 w Wersalu!”

Maurycy Donnay - "Prelekcje o Molierze"

Szczegóły

Przedwiośnie. Ćwiczenia z wyobraźni historycznej

Dla młodzieży

Instalacja inspirowana „Przedwiośniem” Stefana Żeromskiego, w której koncepcje naprawy Polski i projekty nowego urządzenia wspólnoty, zapisane w powieści, stają się pretekstem do uruchomienia archiwum planów porzuconych i idei zapomnianych. W nawiązaniu do wizji szklanych domów archiwum jest pomyślane jako przestrzeń rehabilitacji myśli utopijnej i wyobraźni, w której to widzowie podejmując grę z dokumentem, stają się kreatorami sensów i twórcami nowych projektów przyszłościowych. „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego staje się więc materiałem służącym fantazjowaniu na temat obecnej rzeczywistości i namnażaniu utopii, stanowiących alternatywę dla tego, co zastane.

"Przedwiośnie.." realizowane jest w ramach cyklu "Lektura - work in progress". Jest to cykl artystyczny tworzony przez młodych ludzi dla młodzieży. Zapraszamy studentów reżyserii do sięgnięcia po szkolne lektury i przeniesienie ich do teatru. Chcemy w ten sposób przybliżać młodzieży ważne utwory literacki i adaptować je na scenę tak, by były dla nich bardziej zrozumiałe i bliższe ich wrażliwości.

Szczegóły

Marat / Sade

Dramat

Rewolucja niezależnie od poniesionych kosztów i ofiar? Czy wewnętrzna emigracja, gdy społeczne działanie zdaje się niechybnie prowadzić do swojego zaprzeczenia? Siła sztuki Weissa tkwi nie tylko w pytaniach, jakie stawia, ale w czasowej wieloplanowości i żywiole teatru w teatrze, które pozwalają im wybrzmieć. Jest rok 1808. W zakładzie dla umysłowo chorych w Charenton gromadzą się przedstawiciele nowej klasy rządzącej, aby obejrzeć sztukę napisaną i reżyserowaną przez żyjącego w przymusowym odosobnieniu Markiza de Sade. Postępowa terapia przez sztukę? Na pewno, tyle że pacjenci opowiadają nie o czym innym, jak o gwałtownych wydarzeniach sprzed osiemnastu lat, początku rewolucji i zabójstwie jednego z jej przywódców, Marata. Przez inscenizację przepływa puls rewolucji, wojny i obłędu, prowadząc do rebelii tych, których polityka zastała i pozostawiła w takiej samej kondycji. W pierwszym sezonie nowej dyrekcji artystycznej, w czasach, gdy coraz częściej dochodzi do politycznych ataków na artystyczną niezależność zespołów teatralnych, na stosunkowo niewielkiej przestrzeni sceny Brzyk gromadzi cały zespół Teatru Osterwy. Przedstawienie w reżyserii Remigiusza Brzyka, z ruchem scenicznym Dominiki Knapik jest manifestem zespołowości.

Szczegóły

Klątwy

Dramat

1939-1956 - ten okres bowiem, jak twierdzę, został prześniony. To właśnie określiło niezwykle ważny moment rewolucji, która się wtedy dokonała. Przeprowadzona została przez Innych, bez tego, żeby najbardziej podmiotowe części narodu utożsamiły się z decyzjami, działaniem i odpowiedzialnością za to, co się stało. W efekcie rewolucja została doświadczona przez polskie społeczeństwo niczym koszmarny sen; sen, w którym spełniają się najskrytsze i najokropniejsze marzenia i lęki. Sen jednak, w którym to spełnienie marzeń i lęków doświadczone jest pasywnie, bez podmiotowego udziału, jakby wszystko zdarzało się samo. To nie ja podpisałem wyrok, to nie moje oczy widzały śmierć, to nie moje usta wypowiadały przekleństwa, to nie ja wszedłem do cudzego domu... To się jakoś samo stało.

Szczegóły

Ludzie inteligentni

Komedia

Podobno mężczyźni rządzą światem, a mężczyznami kobiety. Choć walka płci zdeterminowała już niejeden życiorys, rywalizacja między kobietami i mężczyznami o wyższość intelektu nad emocjonalną sferą życia, trwa nieprzerwanie.

Czy jednak szowinizm kontra feminizm ma dziś rację bytu? Czy nie dlatego, że jesteśmy różni się dopełniamy? I czy nie dlatego właśnie, że kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa udaje nam się z powodzeniem tworzyć wspólny kosmos? Na te pytania szuka odpowiedzi Grzegorz Chrapkiewicz – reżyser pierwszej premiery sezonu 2016/17 – Ludzi inteligentnych Marca Fayet’a.

To zabawna historia przyjaźni szóstki bohaterów, którą elektryzuje wiadomość o rozstaniu dwojga z nich. Niespodziewany obrót zdarzeń pociąga za sobą falę nieporozumień, która piętrzy przepaść między przedstawicielami obu płci. Rozstanie przyjaciół rodzi bowiem spekulacje i komentarze, te zaś popychają bohaterów do rozliczenia z własną przeszłością i teraźniejszością. Podczas próby podsumowania dotychczasowego życia dochodzą do głosu urazy, kompleksy i fobie.

Czy bohaterowie wyjdą z tej opresji bez szwanku? Czy skrzętnie skrywane tajemnice uchronią więzi całej szóstki? O tym przekonają się Państwo już wkrótce.

Szczegóły

Amadeusz

Tragikomedia

Któż pamiętałby dziś postać Antonia Salieriego, gdyby nie jego legendarna rywalizacja z Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem? Legendarna, bo tak naprawdę nie wiemy, jak rzeczywiście wyglądały ich relacje. Wiadomo tylko, że żyli w tym samym czasie w Wiedniu i że Salieri podobno lubił muzykę Mozarta, a na łożu śmierci, w 1825 roku, pogrążony w starczej demencji, miał przyznać się do otrucia swojego rywala. Posłużyło to najpierw Aleksandrowi Puszkinowi do stworzenia literackiej wersji ich konfliktu w dramacie Mozart i Salieri, później po ten sam temat sięgnął Peter Shaffer, którego sztuka Amadeusz stała się kanwą nakręconego w 1984 roku głośnego filmu w reżyserii Miloša Formana.

Rywalizację pomiędzy tymi dwoma kompozytorami często sprowadza się do konfliktu ustosunkowanego miernoty z nierozumianym przez współczesnych geniuszem. Peter Shaffer stawia sprawę jednak nieco inaczej – w swojej sztuce oddaje głos właśnie temu miernocie, ale nie po to, by go dyskredytować, ale postawić kilka ważnych pytań na temat sztuki, geniuszu, moralności, etyki, a nawet Boga. Mozart – wulgarny Niemiec, utracjusz i lekkoduch obdarowany zostaje niezwykłym talentem, podczas gdy Salieri – subtelny Włoch, ułożony człowiek sukcesu, zdaje sobie sprawę, że jemu prawdziwego geniuszu poskąpiono. I wtedy zaczynamy na scenie oglądać, jak tak zwany porządny człowiek zaczyna się staczać, a zdolny błazen, który chichocząc opowiada sprośne kawały, wkracza na drogę do zrozumienia, czym jest ludzkie życie.

Tej historii towarzyszy niezwykła muzyka Mozarta, o której wiedeńczycy zwykli mawiać, że jest w niej za dużo nut. Potrafi ona jednak jak mało która opowiedzieć doświadczenie człowieczego losu – od frywolnego Uprowadzenia z seraju, Wesela Figara, przez Don Giovaniego po Requiem, które (jak chce Shaffer) nie powstałoby gdyby nie intryga miernoty Salieriego. W lubelskim teatrze tę niezwykłą opowieść – barwną i pełną dobrze znanych melodii – zrealizuje Artur Tyszkiewicz, a w rolach antagonistów zobaczymy Janusza Łagodzińskiego (Salieri) i Daniela Dobosza (Mozart).

Szczegóły

Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie

Dramat

Na scenie pojawia się grupa pielgrzymów niosących biblię polskości – Pana Tadeusza Adama Mickiewicza. Uczestnicy pielgrzymki po kolei czytają fragmenty epopei i wcielają się na naszych oczach w postacie z książki. Mikołaj Grabowski odchodzi od obrazu szlacheckiego dworku, żeby zwrócić uwagę widzów na kwestię zbiorowego wyobrażenia Ojczyzny przez Polaków. W spektaklu nostalgia i ironia mieszają się ze sobą, przedstawiając Pana Tadeusza nie tylko jako historię szlachecką, ale również, a może przede wszystkim, opowieść o nas samych.

Reżyser Mikołaj Grabowski o spektaklu:
W Panu Tadeuszu jest wiele narracji poetyckich, wiele tonów, tematów. Mamy tu wątki polityczne i społeczne, Polskę w niewoli, nadzieję na jej wyzwolenie przez Napoleona, opisane zaścianki szlacheckie, spory sąsiedzkie... Ale myślę, że to co najcenniejsze – to warstwa obrzędowa tego poematu. Mówi się, że Pan Tadeusz ma w sobie kod polskości. Jeśli tak jest, to jest on ukryty właśnie w obrzędowości. Ileż tam jest tych codziennych ceremonii, tej celebracji! Stąd może wrażenie, że nie jest to epopeja stawiająca Polskę i Polaków na piedestale. Wręcz przeciwnie, to dzieło szalenie bliskie, znane jak gdyby z domu, oparte na systemie, który tkwi w nas głęboko, opowiadające o sprawach, z którymi się spotykaliśmy u rodziców i dziadków, o obrządkach z których zbudowane jest całe nasze życie, które powtarzamy raz z chęcią, raz z niechęcią, do których jesteśmy przymuszani, i które kochamy, choć często nie zdajemy sobie z tego wszystkiego sprawy. Wspólnotę, o której opowiada Pan Tadeusz, spajają zarówno obrzędy wzniosłe, jak i przyziemne, wielkie idee i małostkowość, polityka i religijność, ale i chęć zemsty, namiętność, miłość. Polskość stworzona jest z rzeczy pięknych i okropnych, jak gdyby cechą wspólną naszego polskiego bytowania była dwoistość. Mickiewicz akceptował ten stan, w sposób subtelny i z lekką ironią, dotykał tej dwuznaczności, wręcz bawił się nią. To brzmi bardzo współcześnie, bo do dzisiaj w nas wszystkich, niezależnie od wieku, jest trochę nowego, trochę starego. Dlatego tego naszego Pana Tadeusza opowiadamy niekoniecznie w szlacheckim kostiumie.

Szczegóły

Pakujemy manatki

Komedia

Przede wszystkim, jak się czyta czy ogląda Levina trudno się oprzeć wrażeniu, że to jest właśnie o mnie i to pewnie jest jedna z przyczyn jego popularności.

Druga wynika być może z faktu, że lubimy opowieści, które są niejednoznaczne gatunkowo, a oglądając Levinowskie historie, widz z jednej strony ma poczucie, że to jest komedia, a z drugiej, że to tragedia, śmieje się, by za chwilę się wzruszyć. Spektakl może na pierwszy rzut oka przypominać telenowelę, ale w rzeczywistości opowieści Levina są dużo głębsze. Pakujemy manatki ma przecież podtytuł „komedia na osiem pogrzebów”. W samym pogrzebie oczywiście nie ma nic śmiesznego, ale już osiem pogrzebów pod rząd, takie ich celowe nagromadzenie, może wywołać specyficzny uśmiech. Te pogrzeby zaczynają nam bowiem wówczas uświadamiać absurd życia. Chcąc nie chcąc zaczynamy się pytać, do czego nas to wszystko prowadzi i wtedy pojawia się prosty wniosek, że życie prowadzi do śmierci. I jak się nad tym głębiej zastanowić to jest to groteskowe i paradoksalne. O tym też jest Pakujemy manatki.

Szczegóły

Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian

Komedia

O Ukrainie w Polsce trudno mówić w sposób jednoznaczny – to chyba najbardziej swojski i jednocześnie najbardziej egzotyczny z naszych sąsiadów – nasza mityczna kresowa arkadia i kraina rodem z horrorów w jednym.

Ziemowit Szczerek w swoim niezwykłym cyklu beletryzowanych reportaży z podróży na Ukrainę zatytułowanym "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian" rozprawia się ze wszelkimi stereotypami, w które przez lata (a może i wieki) obrósł ten kraj w oczach Polaków. Kpi z naszego poczucia cywilizacyjnej wyższości, wszelkich sentymentów i resentymentów, obnażając przy okazji to, co stało się z obydwiema nacjami przez lata panowania komunizmu.

Z tą niecodzienną relacją z podróży na Ukrainę w lubelskim teatrze zmierzy się Remigiusz Brzyk – dwukrotnie nagrodzony prestiżowym Laurem Konrada na katowickim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje”, a który dał się poznać publiczności Teatru im. Juliusza Osterwy jako realizator okrutnie śmiesznej „bulwarówki politycznej” Pawła Demirskiego Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł, czyli w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały zużyte.

Wywiedzione z reportaży Szczerka opowieści młodych Polaków, którzy z plecakami przemierzają Ukrainę w poszukiwaniu „cudów i niesamowitości”, raz po raz osuwają się w groteskę i absurd, nie tracąc przy tym nic z ostrej obyczajowej obserwacji. Historie te mogą stanowić pretekst zarówno do znakomitej scenicznej zabawy, jak i próby głębszego spojrzenia na nas i naszych sąsiadów, z którymi łączy nas więcej, niż to na co dzień sobie uświadamiamy.

Szczegóły

Makbet

Tragedia

Makbet nosi w sobie te stany, które w konsekwencji prowadzą do jego unicestwienia. Droga, przez którą przechodzi, zmienia nie tylko jego psychikę, ale i przestrzeń, którą się tak narkotycznie żywi. Jest ona uwodząca, niebezpieczna i nieodwracalna.

Matnia, w którą wpada nasz bohater dostając pierwszy komunikat podczas spotkania z wyrocznią, jaką są wiedźmy jest nieodwracalna. To one zasiały niepokój, ale i fascynację tym co ma się zdarzyć w życiu „Makbeta”. Jedno wydarzenie rodzi następne. To pasmo pozornych szczęść i prawdziwych nieszczęść, w które zaplątuje się człowiek żądny władzy i sukcesu.

Pomocną dłoń na tej drodze podaje mu osoba najbliższajaką jest Lady Makbet. To więcej niż podanie ręki, to raczej presja konsekwentnie realizowana przez bezwzględną kobietę, która świadoma swojej przewagi wynikającej z jej natury, mobilizuje bliską sobie osobę do dalszych szaleńczych decyzji. Obydwoje brną ku przepaści, na dnie której przegląda się w lustrze śmierć. To ona zbiera swoje żniwo w tej mrocznej komnacie, w której jedynym światłem jest odbita kropla krwi. Czerń i czerwień to symbole, przez które wędrują bohaterowie Szekspira, nieświadomi, że wypełniona barwą karminu otchłań topi ich w swoich odmętach. Niewinnie ujawniony na początku wydarzeń los, wieńczy klamra, która chciałoby się by była tylko snem.

Szczegóły

Książę i żebrak

Tragedia

W jednej z najgorszych dzielnic Londynu mieszka Tomek Canty –chłopiec, który żebraniem i kradzieżami musi zarabiać na rodzinę. W tym samym czasie na dworze królewskim żyje młody książę Walii Edward, syn Henryka VIII.

Pewnego dnia zupełnie przypadkiem chłopcy się spotykają, okazuje się, że są niemal identyczni. W wyniku zamiany strojów książę trafia na bruk, a żebrak na salony. Jak poradzą sobie z nową rzeczywistością? Czy uda im się wrócić do normalnego życia, czy już zawsze będą musieli udawać kogoś, kim nie są?

Szczegóły

Sen nocy letniej

Komedia

„Sen nocy letniej” to najbardziej erotyczna ze wszystkich sztuk Szekspira – twierdził Jan Kott. Diabelski Puk wyzwalający z ludzi najbardziej pierwotne instynkty i perfidni władcy elfów gmatwają na potęgę emocje i pragnienia bohaterów. Eros i Tanatos pchają ich w objęcia miłosnej orgii, wymienność afektów i kochanków staje się igraszką. Debiutanci w sztuce miłości idą w las na zew zwierzęcej Natury. Czy w tym szaleństwie jest metoda?

William Szekspir prawie cztery wieki temu odkrył, że komizm i tragizm to dwie strony tej samej monety, którą rzuca nam przekorny los. Tą prawdą podszyte są jego najlepsze sztuki. „Sen nocy letniej” – jego najbardziej popularna komedia, skrząca się dowcipem, piętrząca przezabawne sytuacje, prowokująca nas do szczerego śmiechu – ma pod powierzchnią nieokiełznanej fantazji i fanfaronady rys egzystencjalnego smutku. Refleksję nad przemijaniem, utratą, niespełnieniem…

Wedle koncepcji reżysera - Artura Tyszkiewicza – nie ukryje cichego smutku tej bardzo wesołej sztuki ani rozbuchany seks, ani kipiąca witalność młodych bohaterów, ani uroki rozsiewane przez elfy. Spektakl grany - dosłownie - śpiewająco, w rytm muzyki trzech wiolonczeli i jednej waltorni, pobrzmiewa gorzką mądrością, którą genialny ironista Szekspir sprzedaje nam w promocji teatralnego biletu. Czy damy mu się raz jeszcze zaczarować?

Szczegóły

Seks nocy letniej

Komedia

Wyobraźmy sobie bohaterów Snu nocy letniej Szekspira po latach. Kiedy już sobie żyją „długo i szczęśliwie”, w związkach zawartych po burzliwej nocy przeżytej w podateńskim lesie, kiedy zaklęcia i eliksiry Puka zwietrzały, opary dusznej woni opadły, a poezja ulotniła się w codziennej rutynie.

Po czym przenieśmy te trzy pary w pierwsze lata XX wieku, kiedy to Zygmunt Freud zaczynał swoją pracę nad odczarowaniem miłosnych zaklęć, postęp cywilizacyjny dopiero nabierał rozpędu, a ludziom zdawało się, że lada moment wszystkie problemy świata zostaną rozwiązane, a wszelkie tajemnice przeniknięte.

Taką właśnie rzeczywistość stworzył Woody Allen w filmie Seks nocy letniej (A Midsummer Night's Sex Comedy) z 1982 roku, który szybko stał się kanwą sztuki o tym samym tytule. Skomplikowane namiętności i wspomnienie pewnej nocy pojawiają się na scenie, by w klimacie beztroskiej amerykańskiej prowincji sprzed ponad stu lat trzy pary na nowo mogły ułożyć swoje emocjonalne i erotyczne relacje. Woody Allen przedstawia to wszystko w typowy dla siebie sposób – z humorem, ironią i dystansem, demaskując miłosne mistyfikacje i kpiąc z metafizyki płci, a nawet metafizyki w ogóle.

Lubelski Seks nocy letniej zrealizował Paweł Aigner – twórca bardzo dobrze przyjętego w poprzednim sezonie spektaklu Książę i żebrak według powieści Marka Twaina. Wspólnie ze scenografem i autorem kostiumów Pavlem Hubičką i kompozytorem Piotrem Klimkiem wykreował na scenie przy Narutowicza świat, w którym nie ma ważniejszej rzeczy niż miłość i seks. A że czasem w życiu bohaterów Allena tego brakuje, jeden z nich wymyśla i testuje kolejne wynalazki, w tym maszyny latające. Wszystko to dzieje się w rytmie nowoorleańskiego jazzu, w bogatej, choć niebanalnej scenografii i tworzy coś, co w dawnych dobrych czasach, gdy kobiety nosiły gorsety, a panowie słomkowe kapelusze, nazywano komedią z pieprzykiem.

Szczegóły

Kupiec wenecki

Komedia

Kupiec wenecki Williama Szekspira to komedia oparta na emocjonalno-finansowych perypetiach, w której miłość i nienawiść miesza się ze światem wielkich pieniędzy, skomplikowanych transakcji i prawnych sztuczek.

Skąd my to znamy? Stradfordczyk opisując XVI-wieczną Wenecję, potrafił jednocześnie pokazać uniwersalne reguły rządzące światem „pięknych i bogatych”. Wenecja nie pojawia się przecież w tym dramacie przypadkowo – była przecież za czasów Szekspira centrum finansowym świata – takim Wall Street czy londyńskim City.

W tym właśnie mieście rozwija się niezwykła intryga – oto kupiec Antonio powodowany szlachetną przyjaźnią do Bassania przekazuje mu sporą sumkę, by ten mógł zdobyć względy pięknej i bogatej Porcyi. Tyle, że pieniądze te Antonio pożycza od nienawidzącego go Żyda – Szajloka, który jako zastawu żąda „tylko” jednego funta ciała dłużnika. Za swą szlachetność i szczęście przyjaciela kupiec może zapłacić życiem.
Szekspir plącząc ów erotyczno-finansowo-religijno-narodowościowy węzeł, bardzo trafnie obnaża mechanizmy działania ówczesnych „wilków z Wall Street” – wszelkie uczucie może zostać wykorzystane przeciwko nam, szlachetność nie zawsze okazuje się wymienialna na prawdziwe pieniądze, a na każdego – nawet najbardziej przebiegłego i bezwzględnego – może znaleźć się odpowiedni haczyk. Aż dziw bierze, że wobec tego wszystkiego Szekspir każe nam w jednej ze scen wierzyć, że to jednak nie złoto czy srebro kryje w sobie prawdziwe szczęście.

Szczegóły

Bóg

Komedia

Jesteśmy w starożytnych Atenach. Ale czy na pewno? Artyści udają Greków i debatują jakie ma być zakończenie zgłaszanej do konkursu sztuki. Jest akcja, ale jaka akcja? Ta w tekście dyskutowanego utworu, czy ta na scenie Osterwy, a może ta na widowni, bo ciągle się miesza jedno z drugim… Wszystko i wszyscy okazują się być fikcją wymyśloną przez Woody Allena.

Czołowy amerykański prześmiewca z rysem egzystencjalnego tragizmu żongluje konwencjami, zaciera granice pomiędzy realnością a kreacją. Absurd fabuły, czy absurdalność życia? Słowo absurd zamyka humorystyczne dzieło mistrza gatunku…

Szczegóły

Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł

Komedia

Był sobie Polak, Polak, Polak i Diabeł Pawła Demirskiego to rzecz o polskim czyśćcu, który jednak częściej przypomina piekło niż przedsionek raju. W zawieszeniu pomiędzy życiem a śmiercią oglądamy bohaterów szamoczących się z polskimi kompleksami i traumami, trywialna codzienność miesza się z najważniejszymi wydarzeniami z polskiej historii XX wieku, a potoczny język z fragmentami nieoczywistej poezji.

W tej okrutnie śmiesznej sztuce stale całkiem serio powracają pytania – co się stało z nami jako wspólnotą, jaka jest współczesna Polska i Polacy, skąd się w nas wzięło paraliżujące wiele działań przekonanie, że jesteśmy peryferiami Europy i wreszcie – jak mówi podtytuł – dlaczego „w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały zużyte”.
Paweł Demirski – jeden z najważniejszych polskich dramaturgów współczesnych – znany jest przede wszystkim ze spektakli reżyserowanych przez Monikę Strzępkę, które przyniosły temu duetowi rozgłos i wiele nagród. W Lublinie po raz pierwszy od lat jego tekst został zrealizowany przez kogoś innego niż Strzępka. Po tę, jak sam autor określa swój tekst, „bulwarówkę polityczną”, sięgnął
Remigiusz Brzyk – laureat wielu nagród, reżyser m. in. głośnego sosnowieckiego Korzeńca. Lubelski Był sobie Polak, Polak, Polak i Diabeł to zatem okazja do odkrycia innego niż to najbardziej znane oblicza dramaturgii Demirskiego i zobaczenia na scenie Teatru im. J. Osterwy zamkniętych przez Brzyka w klatce ośmiorga potworów – jednego niemieckiego i siedmiorga polskich (w tym dwu znanych z prasowych czołówek) – które na przemian śmieszą, tumanią i straszą.

Szczegóły

Wiele hałasu o nic

Komedia

Reżyser Tadeusz Bradecki kontynuuje na scenie Teatru im Osterwy przepyszną zabawę z Szekspirem. Tym razem wybrał dla widzów sztukę nigdy dotąd nie graną w Lublinie! „Wiele hałasu o nic” to, obok m.in. „Jak wam się podoba”, „Wszystko dobre, co się dobrze kończy”, „Straconych zachodów miłości, jedna z tzw. „komedii przebaczenia” Szekspira - mówi inscenizator.

- Finałowe przebaczenie bywa w tych sztukach aż tak wyrafinowanie komediowe, że aż niewiarygodne. Śmiejemy się, to prawda, a jednak dwuznaczność końcowego rozdania zasług i kar za mroczne przewinienia zmusza nas do całkiem poważnej refleksji: jak to jest z tym dobrem i złem w otaczającym nas świecie?

Wszystko było pięknie, miał być ślub; nagle on, zamiast „Tak, chcę” przed ołtarzem wykrzykuje: „Nie, bowiem ona jest ladacznicą!”. Stał się nieświadomie ofiarą wyjątkowo perfidnego pomówienia, prawdziwie piętrowej intrygi. Pod historyjką o piętrowej insynuacji w „Wiele hałasu o nic” Szekspir skrywa ważne dla naszego czasu pytanie o warunki istnienia dobra, które zwykliśmy nazywać prawdą. „W wiele hałasu o nic” obronią prawdę tzw. prości ludzie. Skrywa tam też autor subtelne analizy na temat: czym właściwie jest prawdziwa miłość… I nierozstrzygniętym pozostawia pytanie o tytułowe „nic”, o które tak wiele jest hałasu...

Sztuka rozgrywa się na Sycylii, w Messynie, ale Tadeusz Bradecki proponuje nam znaczne przesunięcie w czasie. Będzie więc sycylijska mafia , kobiety w czerni i pejzaż pachnącego pomarańczami i winem filmowego włoskiego neorealizmu…

Szczegóły

Mistrz i Małgorzata

Tragikomedia

Mistrz i Małgorzata Michaiła Bułhakowa to powieść z wieloma wątkami, postaciami, mnóstwem pytań i tajemnic, dzieło, do którego bez wątpienia istnieje więcej niż tylko jeden klucz. Jednocześnie każdy, kto podejmie się próby scenicznej adaptacji tego tekstu, skazany jest na wybór perspektywy spojrzenia na historię Wolanda i jego świty nawiedzającego Moskwę.

Jego przybycie do rosyjskiej stolicy sprawia, że wielu zaczyna tracić poczucie rzeczywistości, w dobrze znaną codzienność wkracza niesamowite, niemożliwe staje się możliwe, pojawia się niepokój, czy świat jest naprawdę takim, jakim zawsze wydawał się być. Od tego wszystkiego niektórzy (dosłownie i w przenośni) zaczynają tracić głowy.

Takie mieszanie prawdy i fałszu, rzeczywistości i fikcji może (choć nie musi) być działaniem szatańskim, takie mieszanie odbywa się też każdego wieczoru w teatrze. Dlatego Artur Tyszkiewicz – reżyser i autor adaptacji Mistrza i Małgorzaty przygotowywanej właśnie w Teatrze im Juliusza Osterwy w Lublinie – postanowił spojrzeć na tekst Bułhakowa właśnie z tak specyficznie pojętej teatralnej perspektywy, uruchomić w teatrze (znów dosłownie i w przenośni) burzącą porządki i hierarchie karuzelę, publiczność umieścić na scenie, a aktorów tam, gdzie zwykle siedzą widzowie.

Monsieur Woland przejąwszy bowiem kontrolę nad moskiewskim Teatrem „Variétés” spełnia zachcianki widowni, dostarcza jej rozrywki, śmieszy i przestrasza, ale przede wszystkim odkrywa jej tajemnice, pokazuje, co ludziom siedzi w głowach. Zorganizowana ułuda teatru, z całym blichtrem i powierzchownością, okazuje się być zatem znakomitą maszynką do tego, byśmy mogli samych siebie poznać, a czasem i zajrzeć pod podszewkę rzeczywistości, by zobaczyć, jak Bóg i szatan potrafią igrać z człowiekiem.

Szczegóły