Bardzo przyjemny koncert!

Cudowna atmosfera, bardzo smaczne jedzenie, muzyka rewelacyjna! Gorąco polecam

1. KOLACJA Miało być wykwintnie, subtelnie i wiele jeszcze innych wspaniałych przymiotników wg menu, a było ... dokładnie odwrotnie. Przede wszystkim kelnerka zapomniała o naszym stoliku (nr 59). Musiałem się dwukrotnie upominać o danie główne, które ostatecznie dotarło podczas ostatniego utworu programu (dosłownie). Jedzenie było całkowicie zimne, nawet nie letnie, tylko zimne. Zimne mule, niezjadliwe. Zimny kurczak podobnie, pure, przeszło tłuszczem, tworząc breję nie do zjedzenia. Deser, który otrzymaliśmy już po zakończeniu programu, kiedy część gości była już w szatni był także niezjadliwy. Wyglądał jak rozwodniony budyń, o konsystencji cienkiej zupy, znaczna część została rozlana podczas transportu, na ogromny talerz pod naczyniem z "deserem". Widać, że zarówno danie główne, jak i deser czekały ponad godzinę na doniesienie do stolika. PASKUDZTWO. 2. PROGRAM. O ile przygotowany repertuar oraz wykonanie poszczególnych utworów było na 5+, to już zapowiedzi utworów i tzw. konferansjerka lichutka, bez polotu, widoczny brak przygotowania. Oczekiwania na oklaski po zapowiedzi utworu a przed jego wykonaniem (niekiedy występujące spontanicznie-na innych imprezach) tworzyło żenującą ciszę, sztuczny śmiech i nieudolne próby rozbawienia publiczności (zupełnie niepotrzebne) także nie pomagały... I wisienka na torcie, kiedy to prowadzący po zakończeniu programu, powiedział: z wielką przyjemnością żegnamy państwa. (z wielką przyjemnością można kogoś witać, ale nie żegnać) 3. OGÓLNY NASTRÓJ. Jestem fanem Waszego klubu, byliśmy już kilkakrotnie (i zawsze wychodziliśmy zadowoleni), jednak w piątek dodatkowa ilość stolików, aby "wycisnąć" jak najwięcej z imprezy, powodowała ścisk, w którym szczupłe i zwinne kelnerki (to komplement) ledwo dawały radę się przeciskać, potrącając i przepraszając gości. Koło nas siedziała pani nieco bardziej tęga i aż się dziwię, że się opanowała po wielokrotnym potrąceniu. 4. PODSUMOWANIE Płacąc za wstęp i ok. 300 zł. za dwie kolacje, można było oczekiwać sympatycznego wieczoru walentynkowego... niestety było zdecydowanie odwrotnie. Z całej kolacji zjadliwa była jedynie przystawka - dość poprawny tatar z łososia, może zbyt ostry ale to już kwestia gustu i indywidualnego smaku. Cała reszta niezjadliwa, zimna, a co za tym idzie niesmaczna. Jedyne plusy - wykonane utwory (kiedy artyści śpiewali a nie mówili) oraz trio instrumentalistów.