Piękna historia o miłości, miłości najwspanialszej, najboleśniejszej, upragnionej, erotycznie mocnej, nie nudnej.
Acis i Galatea to opera pastoralna, bardziej po polsku pasterska, wiejsko sielska, Reymontowsko'Chłopska, Wyspiańsko'Weselna jakoś tak:)
Bohaterowie to Trójkąt:
Acis pasterz (tenor);
Galatea [gr., ‘mleczna’ < gála ‘mleko’] połbogini, nimfa (sopran);
Polifem, to potwór, cyklop, uwięził Odyseusza i pożarł kilku jego towarzyszy, to wiemy z Odysei (a jeśli potwór to musi być bas), jego arie z drugiego aktu są moimi ulubionymi:).
Obaj kochają Galateę, ona kocha tylko Acisa.
Polifem nie potrafi tego zaakceptować i zabija Acisa.
Zakończenie: Galatea płacze pochlona nad zabitym kochankiem i śpiewa: "dam Ci życie wieczne ale nie będziesz już mój".
To opowieść o szczęściu ze spełnienienia pragnień, namiętnej, płomiennej miłości i cierpień z jej spełnienia ( "będziesz żył wiecznie ale nie będziesz już mój"). Najpiękniejsza miłość jest maxi nieszczęśliwa.
Wczorajsza inscenizacja była zrealizowana bez polotu i bez zrozumienia a tytułowe role przerosły wykonawców.
Koncept reżyserski oparty był na dwóch błędnych założeniach: me2 i Eco. Namiętności było tyle co w małżeństwie z 40letnim stażem, a sielskości i delikatności tyle co u Grety Thunberg.
Libretto podobno oparte na XIII księdze Metamorfoz Owidiusza ale w wersji ktorą znalazłem 13 księga opowiada o Aktonie wnuku Kadmusa założycielu Teb zamienionym w czasie polowania z myśliwego w jelenia i ofiarę własnych psów "Chciał tylko być świadkiem, nie łowców ofiarą."
Acis i Galatea została wystawiona na East End'zie w 1731 roku w istniejącym do dziś Royal Haymarket Theatre. (Najstarszy EastEnd'owy teatr do dziś działający to Drury Lane powstały w 1663 (360 lat temu) a Teatr Narodowy w Warszawie to rok 1765:)
Nie wiem czy to często się zdarzało w historii muzyki ale Acis i Galatea uzyskała po Heandle'owskiej jeszcze dwie aranżacje Mozarta i Mendelssohna.
Mozart w 1788 dodał partie drugich skrzypiec, instrumentów dętych drewnianych, altówki i fagotu oraz przepisał solówki oboju na klarnet. Powodem reorkiestracji przez 19 letniego Mendelssohna w roku 1829 była całkowita zmiana struktury orkiestry w okresie przejścia od epoki baroku do klasycyzmu. W przypadku większości utworów Mendelssohn najpierw napisał osobno nowy materiał na altówkę, instrumenty dęte i instrumenty dęte blaszane, a następnie dodał je do oryginalnych partii Heandla w nowej partyturze.
Moje trzy przebojowe fragmenty to:
1)Happy we! - radosny, bardzo taneczny, z powtarzającą się deklaracją "Szczęśliwi jesteśmy" duet Acis i Galatei z końca I Aktu
i z drugiego aktu recytatyw Polifema "I rage, I rage, I melt, I burn! - Wściekam się, wściekam się, topię się, płonę! Słaby Bóg dźgnął mnie w serce"
3)Polifem, zakochany nieszczęśliwie (Oh ruddier than the cherry - Bardziej rumiana niż wiśnia, Słodsza niż jagoda).
Solo fletu w kontrapunkcie do rytmicznych niskich tonów i basu śpiewaka, bardzo taneczne, pierwsza aria basowa którą tak bardzo polubiłem. Mogę jej słuchać na okrągło podobnie jak Biednego Ernesto z solową trąbką z drugiego aktu Don Pasquale.
Spektakl nie był zly. Mógł być dużo, dużo lepszy. Stąd moje delikatne rozczarowanie. Muzyka i emocje zostaną na długo.
Oh ruddier than the cherry - przykleiło się do mnie bardzo:) podobnie jak Happy we!