Nowiutki i świetnie wyposażony Terminal Kultury to idealne miejsce na taką Smykofonię: obszerna widna sala dająca możliwość siedzienia na podłodze, na poduszkach, matach, ale także na wygodnych krzesłach. Dzieci mogły spokojnie się poruszać i przeżywać piękno muzyki całymi sobą. Dużym problemem było jednak nagłośnienie, bo choć żywe instrumenty z łatwością wybrzmiewały w dużej sali, to z głosem prowadzącej już gorzej: były zniekształcenia i wygłuszenia i szczerze mówiąc chyba lepiej by było przestawić się całkowicie na system unplugged niż korzystać z mocno niedoskonałego sprzętu nagłaśniającego. Trochę zabrakło mi też bezpośredniego kontaktu dzieci z instrumentami: niekoniecznie chodzi tu o dotykanie i szarpanie wiolączeli czy dmuchanie we flet, ale pokazanie z bliska i krótkie przedstawienie pradziwego instrumentu, jego nazwy i charakterystyki (coś w stylu Bazylka Symfonii Varsovii). Mam też wrażenie, że stala pozwalała na bardziej aktywne zajęcia ruchowe, coś w stylu przedszkolnej rytmiki, choć rozumiem, że konwencja Smykofonii jest nieco inna. Ogólnie bardzo fajne doświadczenie dla malucha i rodzica.

Słaby koncert. Powtórki piosenek, do tego jakieś badziewne. Kilka utworów klasycznych uratowali sytuację.

Słabo! Kto wymyślił te piosenki o słoneczku i Asassa? Dobre są dla żłobka. Tu przyslismy na prawdziwe muzyczne instrumenty i klasyczne utwory. Szkoda pieniędzy.