Marta Sroka - zdjęcie

Marta Sroka

8,9 / 10

166 oddanych głosów

Wiek: 35 lat

Absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie (2011).

Aktorka Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie.

Spektakle z udziałem tego aktora:

Trzecia młodość Bociana

Komedia

Emilian Kamiński w potrójnej roli – dramaturga, reżysera i tytułowego bohatera! Autorskie przedstawienie dyrektora Teatru Kamienica to przezabawna, muzyczna i pełna anegdot opowieść o tym, że w życiu wiek nie gra roli.

Jan Bocian (Emilian Kamiński), muzykant i niezrównany uwodziciel, po śmierci drugiej żony kończy z wygodnym, ale nieco nudnym życiem w Królowym Moście i rusza na podbój Warszawy. Chce nadgonić stracony czas i poużywać życia u boku pięknych kobiet. Tym bardziej, że niedawno zmarła żona zgromadziła całkiem pokaźny majątek. Co na to syn (Tomasz Ciachorowski/Wojciech Solarz) i synowa (Hanna Konarowska/Marta Sroka), którym przyszło gościć rozrywkowego emeryta? Co zrobią, gdy na włosku zawiśnie ich szczęście rodzinne i kariera młodego Bociana w branży reklamowej? Czy prawdą okaże się przysłowie, że z rodziną to najlepiej na zdjęciu? A może nabierze zupełnie nowego znaczenia?
W spektaklu wykorzystany jest utwór "Lot Trzmiela" zespołu Mr. Pollack.
SPEKTAKL WYŁĄCZNIE DLA WIDZÓW DOROSŁYCH

Szczegóły

Mam tak samo jak ty

Muzyczny

To o mnie i o tobie - współczesnych budowniczych Warszawy i Londynu. Z małych miast i wsi, Polski B i C. O nas w mieście jak ocean, w wynajętych klitkach, jak w szalupach uchodźców. Z Radomia, Suwałk, Rzeszowa, Studiujemy, chwytamy się doraźnych zajęć, wchodzimy w przelotne związki. Z wiarą, że to tylko na chwilę, a potem nadejdzie lepsze jutro.

A jeśli ta chwila może trwać całe życie?

W tym mieście to grzech być przeciętnym.

Piosenki Meli Koteluk, Anny Jantar, Bajmu, Radiohead, Łony i Webbera, Świetlików nieoczekiwanych aranżacjach stanowią komentarz do opowieści o pokoleniu migrantów. Szukających szczęścia nie pamiętając, że nie da się uciec od siebie. Nieważne jak daleko się wyjechało.

Szczegóły

Pakujemy manatki

Komedia

Przede wszystkim, jak się czyta czy ogląda Levina trudno się oprzeć wrażeniu, że to jest właśnie o mnie i to pewnie jest jedna z przyczyn jego popularności.

Druga wynika być może z faktu, że lubimy opowieści, które są niejednoznaczne gatunkowo, a oglądając Levinowskie historie, widz z jednej strony ma poczucie, że to jest komedia, a z drugiej, że to tragedia, śmieje się, by za chwilę się wzruszyć. Spektakl może na pierwszy rzut oka przypominać telenowelę, ale w rzeczywistości opowieści Levina są dużo głębsze. Pakujemy manatki ma przecież podtytuł „komedia na osiem pogrzebów”. W samym pogrzebie oczywiście nie ma nic śmiesznego, ale już osiem pogrzebów pod rząd, takie ich celowe nagromadzenie, może wywołać specyficzny uśmiech. Te pogrzeby zaczynają nam bowiem wówczas uświadamiać absurd życia. Chcąc nie chcąc zaczynamy się pytać, do czego nas to wszystko prowadzi i wtedy pojawia się prosty wniosek, że życie prowadzi do śmierci. I jak się nad tym głębiej zastanowić to jest to groteskowe i paradoksalne. O tym też jest Pakujemy manatki.

Szczegóły

Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian

Komedia

O Ukrainie w Polsce trudno mówić w sposób jednoznaczny – to chyba najbardziej swojski i jednocześnie najbardziej egzotyczny z naszych sąsiadów – nasza mityczna kresowa arkadia i kraina rodem z horrorów w jednym.

Ziemowit Szczerek w swoim niezwykłym cyklu beletryzowanych reportaży z podróży na Ukrainę zatytułowanym "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian" rozprawia się ze wszelkimi stereotypami, w które przez lata (a może i wieki) obrósł ten kraj w oczach Polaków. Kpi z naszego poczucia cywilizacyjnej wyższości, wszelkich sentymentów i resentymentów, obnażając przy okazji to, co stało się z obydwiema nacjami przez lata panowania komunizmu.

Z tą niecodzienną relacją z podróży na Ukrainę w lubelskim teatrze zmierzy się Remigiusz Brzyk – dwukrotnie nagrodzony prestiżowym Laurem Konrada na katowickim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje”, a który dał się poznać publiczności Teatru im. Juliusza Osterwy jako realizator okrutnie śmiesznej „bulwarówki politycznej” Pawła Demirskiego Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł, czyli w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały zużyte.

Wywiedzione z reportaży Szczerka opowieści młodych Polaków, którzy z plecakami przemierzają Ukrainę w poszukiwaniu „cudów i niesamowitości”, raz po raz osuwają się w groteskę i absurd, nie tracąc przy tym nic z ostrej obyczajowej obserwacji. Historie te mogą stanowić pretekst zarówno do znakomitej scenicznej zabawy, jak i próby głębszego spojrzenia na nas i naszych sąsiadów, z którymi łączy nas więcej, niż to na co dzień sobie uświadamiamy.

Szczegóły

Książę i żebrak

Tragedia

W jednej z najgorszych dzielnic Londynu mieszka Tomek Canty –chłopiec, który żebraniem i kradzieżami musi zarabiać na rodzinę. W tym samym czasie na dworze królewskim żyje młody książę Walii Edward, syn Henryka VIII.

Pewnego dnia zupełnie przypadkiem chłopcy się spotykają, okazuje się, że są niemal identyczni. W wyniku zamiany strojów książę trafia na bruk, a żebrak na salony. Jak poradzą sobie z nową rzeczywistością? Czy uda im się wrócić do normalnego życia, czy już zawsze będą musieli udawać kogoś, kim nie są?

Szczegóły

Sen nocy letniej

Komedia

„Sen nocy letniej” to najbardziej erotyczna ze wszystkich sztuk Szekspira – twierdził Jan Kott. Diabelski Puk wyzwalający z ludzi najbardziej pierwotne instynkty i perfidni władcy elfów gmatwają na potęgę emocje i pragnienia bohaterów. Eros i Tanatos pchają ich w objęcia miłosnej orgii, wymienność afektów i kochanków staje się igraszką. Debiutanci w sztuce miłości idą w las na zew zwierzęcej Natury. Czy w tym szaleństwie jest metoda?

William Szekspir prawie cztery wieki temu odkrył, że komizm i tragizm to dwie strony tej samej monety, którą rzuca nam przekorny los. Tą prawdą podszyte są jego najlepsze sztuki. „Sen nocy letniej” – jego najbardziej popularna komedia, skrząca się dowcipem, piętrząca przezabawne sytuacje, prowokująca nas do szczerego śmiechu – ma pod powierzchnią nieokiełznanej fantazji i fanfaronady rys egzystencjalnego smutku. Refleksję nad przemijaniem, utratą, niespełnieniem…

Wedle koncepcji reżysera - Artura Tyszkiewicza – nie ukryje cichego smutku tej bardzo wesołej sztuki ani rozbuchany seks, ani kipiąca witalność młodych bohaterów, ani uroki rozsiewane przez elfy. Spektakl grany - dosłownie - śpiewająco, w rytm muzyki trzech wiolonczeli i jednej waltorni, pobrzmiewa gorzką mądrością, którą genialny ironista Szekspir sprzedaje nam w promocji teatralnego biletu. Czy damy mu się raz jeszcze zaczarować?

Szczegóły

Seks nocy letniej

Komedia

Wyobraźmy sobie bohaterów Snu nocy letniej Szekspira po latach. Kiedy już sobie żyją „długo i szczęśliwie”, w związkach zawartych po burzliwej nocy przeżytej w podateńskim lesie, kiedy zaklęcia i eliksiry Puka zwietrzały, opary dusznej woni opadły, a poezja ulotniła się w codziennej rutynie.

Po czym przenieśmy te trzy pary w pierwsze lata XX wieku, kiedy to Zygmunt Freud zaczynał swoją pracę nad odczarowaniem miłosnych zaklęć, postęp cywilizacyjny dopiero nabierał rozpędu, a ludziom zdawało się, że lada moment wszystkie problemy świata zostaną rozwiązane, a wszelkie tajemnice przeniknięte.

Taką właśnie rzeczywistość stworzył Woody Allen w filmie Seks nocy letniej (A Midsummer Night's Sex Comedy) z 1982 roku, który szybko stał się kanwą sztuki o tym samym tytule. Skomplikowane namiętności i wspomnienie pewnej nocy pojawiają się na scenie, by w klimacie beztroskiej amerykańskiej prowincji sprzed ponad stu lat trzy pary na nowo mogły ułożyć swoje emocjonalne i erotyczne relacje. Woody Allen przedstawia to wszystko w typowy dla siebie sposób – z humorem, ironią i dystansem, demaskując miłosne mistyfikacje i kpiąc z metafizyki płci, a nawet metafizyki w ogóle.

Lubelski Seks nocy letniej zrealizował Paweł Aigner – twórca bardzo dobrze przyjętego w poprzednim sezonie spektaklu Książę i żebrak według powieści Marka Twaina. Wspólnie ze scenografem i autorem kostiumów Pavlem Hubičką i kompozytorem Piotrem Klimkiem wykreował na scenie przy Narutowicza świat, w którym nie ma ważniejszej rzeczy niż miłość i seks. A że czasem w życiu bohaterów Allena tego brakuje, jeden z nich wymyśla i testuje kolejne wynalazki, w tym maszyny latające. Wszystko to dzieje się w rytmie nowoorleańskiego jazzu, w bogatej, choć niebanalnej scenografii i tworzy coś, co w dawnych dobrych czasach, gdy kobiety nosiły gorsety, a panowie słomkowe kapelusze, nazywano komedią z pieprzykiem.

Szczegóły

Kupiec wenecki

Komedia

Kupiec wenecki Williama Szekspira to komedia oparta na emocjonalno-finansowych perypetiach, w której miłość i nienawiść miesza się ze światem wielkich pieniędzy, skomplikowanych transakcji i prawnych sztuczek.

Skąd my to znamy? Stradfordczyk opisując XVI-wieczną Wenecję, potrafił jednocześnie pokazać uniwersalne reguły rządzące światem „pięknych i bogatych”. Wenecja nie pojawia się przecież w tym dramacie przypadkowo – była przecież za czasów Szekspira centrum finansowym świata – takim Wall Street czy londyńskim City.

W tym właśnie mieście rozwija się niezwykła intryga – oto kupiec Antonio powodowany szlachetną przyjaźnią do Bassania przekazuje mu sporą sumkę, by ten mógł zdobyć względy pięknej i bogatej Porcyi. Tyle, że pieniądze te Antonio pożycza od nienawidzącego go Żyda – Szajloka, który jako zastawu żąda „tylko” jednego funta ciała dłużnika. Za swą szlachetność i szczęście przyjaciela kupiec może zapłacić życiem.
Szekspir plącząc ów erotyczno-finansowo-religijno-narodowościowy węzeł, bardzo trafnie obnaża mechanizmy działania ówczesnych „wilków z Wall Street” – wszelkie uczucie może zostać wykorzystane przeciwko nam, szlachetność nie zawsze okazuje się wymienialna na prawdziwe pieniądze, a na każdego – nawet najbardziej przebiegłego i bezwzględnego – może znaleźć się odpowiedni haczyk. Aż dziw bierze, że wobec tego wszystkiego Szekspir każe nam w jednej ze scen wierzyć, że to jednak nie złoto czy srebro kryje w sobie prawdziwe szczęście.

Szczegóły

Bóg

Komedia

Jesteśmy w starożytnych Atenach. Ale czy na pewno? Artyści udają Greków i debatują jakie ma być zakończenie zgłaszanej do konkursu sztuki. Jest akcja, ale jaka akcja? Ta w tekście dyskutowanego utworu, czy ta na scenie Osterwy, a może ta na widowni, bo ciągle się miesza jedno z drugim… Wszystko i wszyscy okazują się być fikcją wymyśloną przez Woody Allena.

Czołowy amerykański prześmiewca z rysem egzystencjalnego tragizmu żongluje konwencjami, zaciera granice pomiędzy realnością a kreacją. Absurd fabuły, czy absurdalność życia? Słowo absurd zamyka humorystyczne dzieło mistrza gatunku…

Szczegóły

Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł

Komedia

Był sobie Polak, Polak, Polak i Diabeł Pawła Demirskiego to rzecz o polskim czyśćcu, który jednak częściej przypomina piekło niż przedsionek raju. W zawieszeniu pomiędzy życiem a śmiercią oglądamy bohaterów szamoczących się z polskimi kompleksami i traumami, trywialna codzienność miesza się z najważniejszymi wydarzeniami z polskiej historii XX wieku, a potoczny język z fragmentami nieoczywistej poezji.

W tej okrutnie śmiesznej sztuce stale całkiem serio powracają pytania – co się stało z nami jako wspólnotą, jaka jest współczesna Polska i Polacy, skąd się w nas wzięło paraliżujące wiele działań przekonanie, że jesteśmy peryferiami Europy i wreszcie – jak mówi podtytuł – dlaczego „w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały zużyte”.
Paweł Demirski – jeden z najważniejszych polskich dramaturgów współczesnych – znany jest przede wszystkim ze spektakli reżyserowanych przez Monikę Strzępkę, które przyniosły temu duetowi rozgłos i wiele nagród. W Lublinie po raz pierwszy od lat jego tekst został zrealizowany przez kogoś innego niż Strzępka. Po tę, jak sam autor określa swój tekst, „bulwarówkę polityczną”, sięgnął
Remigiusz Brzyk – laureat wielu nagród, reżyser m. in. głośnego sosnowieckiego Korzeńca. Lubelski Był sobie Polak, Polak, Polak i Diabeł to zatem okazja do odkrycia innego niż to najbardziej znane oblicza dramaturgii Demirskiego i zobaczenia na scenie Teatru im. J. Osterwy zamkniętych przez Brzyka w klatce ośmiorga potworów – jednego niemieckiego i siedmiorga polskich (w tym dwu znanych z prasowych czołówek) – które na przemian śmieszą, tumanią i straszą.

Szczegóły

Wiele hałasu o nic

Komedia

Reżyser Tadeusz Bradecki kontynuuje na scenie Teatru im Osterwy przepyszną zabawę z Szekspirem. Tym razem wybrał dla widzów sztukę nigdy dotąd nie graną w Lublinie! „Wiele hałasu o nic” to, obok m.in. „Jak wam się podoba”, „Wszystko dobre, co się dobrze kończy”, „Straconych zachodów miłości, jedna z tzw. „komedii przebaczenia” Szekspira - mówi inscenizator.

- Finałowe przebaczenie bywa w tych sztukach aż tak wyrafinowanie komediowe, że aż niewiarygodne. Śmiejemy się, to prawda, a jednak dwuznaczność końcowego rozdania zasług i kar za mroczne przewinienia zmusza nas do całkiem poważnej refleksji: jak to jest z tym dobrem i złem w otaczającym nas świecie?

Wszystko było pięknie, miał być ślub; nagle on, zamiast „Tak, chcę” przed ołtarzem wykrzykuje: „Nie, bowiem ona jest ladacznicą!”. Stał się nieświadomie ofiarą wyjątkowo perfidnego pomówienia, prawdziwie piętrowej intrygi. Pod historyjką o piętrowej insynuacji w „Wiele hałasu o nic” Szekspir skrywa ważne dla naszego czasu pytanie o warunki istnienia dobra, które zwykliśmy nazywać prawdą. „W wiele hałasu o nic” obronią prawdę tzw. prości ludzie. Skrywa tam też autor subtelne analizy na temat: czym właściwie jest prawdziwa miłość… I nierozstrzygniętym pozostawia pytanie o tytułowe „nic”, o które tak wiele jest hałasu...

Sztuka rozgrywa się na Sycylii, w Messynie, ale Tadeusz Bradecki proponuje nam znaczne przesunięcie w czasie. Będzie więc sycylijska mafia , kobiety w czerni i pejzaż pachnącego pomarańczami i winem filmowego włoskiego neorealizmu…

Szczegóły

Mistrz i Małgorzata

Tragikomedia

Mistrz i Małgorzata Michaiła Bułhakowa to powieść z wieloma wątkami, postaciami, mnóstwem pytań i tajemnic, dzieło, do którego bez wątpienia istnieje więcej niż tylko jeden klucz. Jednocześnie każdy, kto podejmie się próby scenicznej adaptacji tego tekstu, skazany jest na wybór perspektywy spojrzenia na historię Wolanda i jego świty nawiedzającego Moskwę.

Jego przybycie do rosyjskiej stolicy sprawia, że wielu zaczyna tracić poczucie rzeczywistości, w dobrze znaną codzienność wkracza niesamowite, niemożliwe staje się możliwe, pojawia się niepokój, czy świat jest naprawdę takim, jakim zawsze wydawał się być. Od tego wszystkiego niektórzy (dosłownie i w przenośni) zaczynają tracić głowy.

Takie mieszanie prawdy i fałszu, rzeczywistości i fikcji może (choć nie musi) być działaniem szatańskim, takie mieszanie odbywa się też każdego wieczoru w teatrze. Dlatego Artur Tyszkiewicz – reżyser i autor adaptacji Mistrza i Małgorzaty przygotowywanej właśnie w Teatrze im Juliusza Osterwy w Lublinie – postanowił spojrzeć na tekst Bułhakowa właśnie z tak specyficznie pojętej teatralnej perspektywy, uruchomić w teatrze (znów dosłownie i w przenośni) burzącą porządki i hierarchie karuzelę, publiczność umieścić na scenie, a aktorów tam, gdzie zwykle siedzą widzowie.

Monsieur Woland przejąwszy bowiem kontrolę nad moskiewskim Teatrem „Variétés” spełnia zachcianki widowni, dostarcza jej rozrywki, śmieszy i przestrasza, ale przede wszystkim odkrywa jej tajemnice, pokazuje, co ludziom siedzi w głowach. Zorganizowana ułuda teatru, z całym blichtrem i powierzchownością, okazuje się być zatem znakomitą maszynką do tego, byśmy mogli samych siebie poznać, a czasem i zajrzeć pod podszewkę rzeczywistości, by zobaczyć, jak Bóg i szatan potrafią igrać z człowiekiem.

Szczegóły